poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział 6 cz.1

  Noce następują przed wstaniem i po zaśnięciu słońca. Kończą dzień dając szansę zabłysnąć nowej erze życia. Każda jest inna. Nigdy nie wiemy co nas czeka i co przyniesie następny wschód i zachód. Żyjemy nieświadomie podejmując trudne decyzje.  Przyszłość przynosi wiele niespodzianek. Tak jak noc, a szczególnie ta gwiaździsta, bo każda gwiazda to inny cel, wyzwanie, inna przyszłość, inne życie. Wiele jest pięknych gwiazd, ale najczęściej wybieramy tą jedną, najważniejszą dla nas i nią się kierujemy. Poświęcamy godziny myśląc o sensie naszego istnienia. Każdy kiedyś przekona się jak ważną pełni role w życiu drugiego człowieka.

 Obok białej choć długo używanej komody z pięknie rzeźbionymi ścianami stało drewniane, obdrapane łóżko z wieloma napisami, na którym spała Ginny.
  Rude włosy zasłaniały jej twarz, ale nadal słodko wyglądała w krótkiej koszuli w króliczki i zielonych ledwo widocznych majtkach. Miała piękne sny, przed zaśnięciem zdecydowała, że nie będzie już zaglądać w odrażające momenty z przeszłości, a skupi się na tym co jest teraz i co będzie. Uśmiechnęła się na myśl o jutrzejszy słonecznym dniu, które ostatnio były codziennością i pozwalały jej zapomnieć o smutkach no i mogła jeść dużo lodów czekoladowych.

*~~*~~*~~*
Rano

Słońce wyszło na powitanie. Dziewczyna zerknęła przez okno i patrząc na delikatną mgłę, cieszyła się każdym powiewem porannego wiatru. Krople rosy spływały po zielonych liściach. Dzień budził się do życia. Niby jest tak pięknie, ale nikomu nie chce się wstawać.
 Zaspana Ginny zwlekła się z mięciutkiego łóżka i poszła wolnym krokiem do toalety. Zerknęła jeszcze z ukosa na śpiącą Hermione. Zazdrościła jej. Zazdrościła przyjaciółce tego, że zawsze rano wygląda świetnie, a ona jak... zdechła fretka. Sama nie wiedziała skąd to porównanie. Śmiała się w duchu z tego co myśli, zachowała się jak głupia nastolatka, zazdrosna o przyjaciółkę.
Odechciało jej się ubierać, więc umyła tylko szybko twarz i zęby oraz uczesała w trochę niechlujny kucyk. Wyszła z pokoju na śniadanie. Było dosyć wcześnie, ale wiedziała, że jej mama już sprząta bądź gotuje. Ostatnio poprawił jej się humor. W drzwiach minęła się z Ronem.
- O Ginny! Cze... - nie dokończył rudowłosy, ponieważ siostra mu przerwała.
- Czego? - mruknęła młodsza. I tak wiedziała, że przyszedł do Hermiony, odkąd chodzili ze sobą ciągle byl blisko. Dziwiło ją to, że nie spotykają się jeszcze nocami, choć z drugiej strony nie wiedziała co się dzieje z nimi w nocy. Zachichotała. 
- Ja do... .-  Znowu nie skończył swojej wypowiedzi.
- Śpi - odpowiedziała. Otworzyła szerzej dębowe drzwi i minęła brata zmierzając w kierunku kuchni.
Modliła się o bekon z jajkiem. Miała na niego wielką ochotę i jednocześnie bała się, że będzie 'gruba'.
 Koło lodówki krzątała się Molly.
- Witaj słoneczko. Co tak wcześnie dziś wstałaś? - spytała zatroskana kobieta.
- Cześć mamo. Jakoś tak wyszło, - odpowiedziała - czemu pytasz?
- Bo jesteś moją córką?! I bo to do Ciebie niepodobne, taki śpioch tak wcześnie wstał. - Zachichotała, ale widząc zdenerwowaną twarz nastolatki dodała - oczywiście nie taki jak Twoi bracia np. Charlie i Will czy Ron. Chociaż na Ronalda działa Hermiona, to taka wspaniała dziewczyna.
- Dziękuje za to wspaniałe powitanie mamo - powiedziała sarkastycznie. - Co na śniadanie?
- Kanapki.
- A nie możesz zrobić jajek z bekonem? - spytała młodsza robiąc smutną minkę.
- Zastanowię się. A teraz idź obudź wszystkich - rozkazała nie chcąc usłyszeć odmowy. Ginny tylko coś mruknęła.
 Otworzyła drzwi do pokoju i zobaczyła Ronalda i Hermionę w nietypowej sytuacji. Najwyraźniej im przerwała.
Dziewczyna leżała na gołym torsie rudowłosego i jeszcze przed chwilą namiętnie go całowała.
- Ekhem-  chrząknęła lekko zagubiona - mama woła Was na śniadanie.
Poszła dalej z uśmiechem na twarzy. Cieszyła się z ich szczęścia.
 Weszła do następnego pomieszczenia, delikatnie zamknęła ciemne skrzypiące drzwi. Cicho stąpała po drewnianej podłodze, a kiedy doszła do zajętego łóżka uklękła przy nim. Harry Potter był bez wątpienia niezwykłą osobą. Pokonał samego Voldemorta, ale nie dlatego był niezwykły. Był taki, ponieważ ryzykował życie dla tych, których kocha, był wierny, nie bał się śmierci, sam nie chciał być 'popularny' i znany. On po prostu taki był. I co najważniejsze potrafił kochać i był kochany.
 Leżał na plecach. Dziewczyna jednym zwinnym ruchem znalazła się nad nim. Jego czarne włosy sterczały jak zwykle w różne strony, odkrywając znaną bliznę w kształcie błyskawicy. Usta miał lekko rozchylone, więc mogła napajać się jego oddechem. Przeszły ją ciarki. Widoczny był jednodniowy zarost. Skrzywiła się. Miała nadzieje, że się ogoli.
Jego zamknięte powieki skrywały sekret. Ukrywały cudowne zielone oczy, które Ginny tak kochała.
Przybliżyła twarz do jego twarzy. Ich oddechy złączyły się, wypełniali się. Usta dziewczyny musnęły spierzchnięte usta czarnowłosego. Czekała na jakąś reakcje. Chłopak zmrużył oczy, był zdziwiony, ale ucieszył się na jej widok. Nie wiedział co się dzieje kiedy nagle słodkie usta ukochanej dotknęły jego warg. Tym razem nie musnęły tylko wpoiły się w niego składając namiętny pocałunek. Świat zawirował u obojga. Wszystko straciło sens, liczyli się tylko oni i ta chwila. Rozpalał ich żar. Języki odnalazły własny rytm, tańczyły dotykając niebezpiecznie podniebienia. Ogień rozpalał ich złączone ciała, a serca skakały jak najęte. Kobieta odsunęła się przerywając, a Harry wymruczał - teraz to ty chyba sobie żartujesz. - Przyciągnął ją mocniej do siebie i zarazem tak delikatnie jakby była najcenniejszym skarbem. Zapewne była. Teraz tańczyły całe ciała. Chłopaka ugryzł jej uch i szepnął Kocham Cię. Ginny pisnęła, pewnie wyglądali teraz podobnie do pary w drugim pokoju.
- Ja też Cię kocham - powiedziała. - Ale teraz jest śniadanie, chodź.
- Okej. - Obrócił się. - Ale takie pobudki to ja chcę codziennie.
Pocałował ją w piegowaty policzek. Wstał, skorzystał z toalety, a potem ruda pociągnęła go na dół i już nie puściła.


 Rodzina Weasleyów kończyła już posiłek kiedy przyszli spóźnialscy- Dziendobry - przywitał się już orzeźwiony Harry.
- Witaj kochaniutki, jak się spało? - spytała z czystą dobrocią pani domu. Jej uszu dobiegło ciche dobrze, dziękuje.
- Mamo, gdzie mój bekon? - zawyła smutno Ginny. - Obiecałaś, że zrobisz.
Twarz Molly w jednej chwili poczerwieniała, a oczy powiększyły się.
- Nic nie obiecywałam, powiedziałam, że się zastanowię. Nie wmawiaj mi kłamstw młoda damo. A bekon jest niezdrowy, sam tłuszcz - warknęła pani Weasley powoli sprzątając po posiłku.
Ginny naburmuszyła się i głośno zasiadła do prawie pustego stołu. Wzięła w dłoń zdrowe kanapki z ogórkiem i sałatą, zaczęła głośno przeżuwać, a czarnowłosy zaśmiał się cichutko za co dostał silnego kuksańca w bok.
- Ej, skąd ty masz w sobie tyle siły, co? - spytał z udawanym oburzeniem.
- Hahah, no wiesz przecież te mięśnie nie zrobiły się same. - Uniosła ramie do góry i przycisnęła normalny mięsień, żeby stał się większy. - To dzięki moim bracią.
Oboje popadli w taki śmiech, że prawie szyby popękały. Nawet Molly zachichotała.
- Idziemy dzisiaj na spacer? - zaproponował czarnowłosy.
Kiwnęła głową - pokaże Ci jedno fajne miejsce nad jeziorem - kiwnęła głową i uśmiechnęła się szeroko.
- Za 15 min.

*~~*~~*~~*
Przepraszam, ale nie dodam dzisiaj całego rozdziału, bo wyjeżdżam. Będę za dwa tygodnie, ale możliwe, że będę miała raz lub dwa razy internet. Wtedy dodam. Przepraszam, że tak długo, ale raz wyjechałam, i miałam też szlaban na kilka dni. Rozdział oddaje w Wasze ręce. Jak go skończe( dodam cz.2) zrobię ankietę czy zamknąć bloga czy nie.
Pozdrawiam. Ten rozdział mi się nawet podoba, ale w całej okazałości, a nie połowa. Jeszcze raz przepraszam.

http://make-love-not-horcruxes.blogspot.com/

http://make-love-not-horcruxes.blogspot.com/