niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział 4

  Minęło kilka dni. Tętniąca zawsze życiem nora pogrążyła się w żałobie. Wszystko co szczęśliwe po prostu przestało mieć sens, stało się szare. Powodem tej rozpaczy był jutrzejszy pogrzeb jednego z członków rodziny Weasley.
 George do nikogo się nie odzywał, sądził że jego życie straciło sens. Każda bliska osoba próbowała mu pomóc, mimo iż sama użalała się z powodu tak ogromnej straty. Nie lepiej było z Molly, ledwo wstawała z łóżka. Jej oczy to spuchnięte worki, a twarz to potok - tak w każdym razie mówiła o niej Ginny i jej przyjaciele.
- I co z nią? - zapytał Harry.
- Ech... - westchnęła Ginny. - Nadal płacze, najgorsze jest to, że nie chce ze mną rozmawiać. Tak samo jest z Georgiem. Nie wiem co robić.
- Ból kiedyś minie, teraz nic nie pomoże. Musimy z nimi być, potrzebują rodziny. A ty i Ron... jak się trzymacie?
- O stan mojego brata radziłabym spytać Hermione, ale wydaję mi się, że już jest lepiej. Ech no, a ja... ja nadal tego wszystkiego nie rozumiem. - Kilka łez spłynęło z jej pięknych błękitnych oczu.
- Gin, już dobrze. - Podniósł jej podbródek do góry i otarł łzy spoczywające na policzkach.
Przytulił ją, tego właśnie potrzebowała.
- Dziękuje. - Odwdzięczyła się delikatnym pocałunkiem.
- Fleur i Bill powinni być za jakieś 5 min. - Zmienił temat czarnowłosy widząc, iż dziewczyna znów zaczyna płakać.
- To żeś mi poprawił humor - prychnęła.
- Oj no, Fleur się zmieniła. - Próbował złagodzić sytuacje.
- Wcale, że nie.  Nadal jest taka sama - skończyła temat ruda.
Usłyszeli pyknięcie i zeszli na dół.
- Witaj  'Arri, witaj Żini - przywitała się grzecznie wila, a szeroki uśmiech rozświetlił jej twarz.
Rudowłosa nawet na nią nie spojrzała, tylko podeszła do Billa. Harry, któremu zrobiło się trochę głupio postanowił porozmawiać.
- Cześć Fleur, nie przejmuj się. Niedługo jej przejdzie - rzekł wybraniec i odwzajemnił uśmiech.
- Chodź tu Harry - zawołała z udawaną słodyczą Ginny. Oczywiście nic od niego nie chciała.
Następne pół godziny minęło w nie za miłej atmosferze. Na szczęście Ron i Hermiona wrócili ze spaceru z nad jeziora.
- Siemanko  - przywitał się rudzielec.
- Ron! - Szturchnęła go brązowowłosa. - Witajcie.
- Oh Ron, Er'miono. Co u Was? Jesteście parą? - zawołała uradowana blondynka widząc, że trzymają się za ręce. Nie czekając na odpowiedź dodała - to wspaniale - i wyściskała ich.
- No my też się cieszymy. - Zaczęli się śmiać.
- Jest już Molly, Artur i Geroge? - spytała Hermiona.
- Jesteśmy. - Otworzyły się drzwi i wkroczyli wspomniani czarodzieje i Charlie. Po przywitaniu się, płaczu i wspólnej kolacji, w której nie uczestniczyli Molly i George poszli spać, ponieważ byli zmęczeni. To był wyczerpujący dzień. Młode pary odgrywały jeszcze oczywiście scenki jak będą tęsknić itp.
 Ginny leżała w łóżku i bawiła różdżką. Jej współlokatorka chwilowo wyszła do kuchni po jogurty. Pewnie pójdzie przy okazji do Rona - pomyślała. Zmieniła zdanie, gdy usłyszała pukanie.
- Hermiona nie wydurniaj się tylko właź - krzyknęła roześmiana dziewczyna i rzuciła poduszką w postać, która weszła po otwarciu drzwi. Ku jej zdziwieniu była to Fleur. Czyli najmniej spodziewana jak i lubiana przez nią osoba.
- Chciałam porozmawiać - odezwał się cichy głosik.
- Nie mamy o czym rozmawiać, a teraz przepraszam idę spać. Jestem wykończona - rzuciła oschle Ruda.
- No, dobźi... Jest okey. - Zasmuciła się i odwróciła w stronę drzwi. Szła powoli, gdy nagle się obróciła i wrzasnęła. - Nie, nie jest okey. Cały czas tilko mnie ośmieszasz lub ignorujesz gdi ja wyciągam dłoni w zgodzie. Tylko po co ja ją w ogóle wyciągam. Co Ci takiego zrobiłam. Dlaczego tak mnie nie szanujesz, kiedy ja chce si tilko zaprzijaźnić. - Już opanowana dodała - proszę wyjaśnij mi.
Zszokowana kobieta siedziała na środku łóżka z szeroko otwartymi oczami jak i buzią. Nie wiedziała co powiedzieć. Jak ona śmie, tak się do niej odnosić? Ale z drugiej strony spodobało jej się to, nie znała tej strony Fleur. Była pod ogromnym wrażeniem. Powoli dochodził do niej sens zadanych pytań. Nie znalazła zaś na nie odpowiedzi.
- Przepraszam... - To jedyne jej się nasunęło.
- Ja też przepraszam, moźliwe że przesadziłam. Chcę żebyś wiedziała, że się zmieniłam - odpowiedziała blondynka.
- Wiem, jeszcze raz przepraszam. - Dziewczyny przytuliły się.
- No, trochę przesadziłaś - usłyszały chichot dochodzący od strony drzwi. To była Hermiona - cieszę się, że się pogodziłyście. Ale przestańmy się śmiać, bo jeszcze obudzimy cały dom.
  Zapomniały o zmęczeniu i o tym, ze jest późno, gadały jeszcze dobre 2 godziny.
Głównym tematem byli chłopcy, plany na przyszłość, bitwa o Hogwart, kosmetyki i ciuchy.
Okazało się, że Fleur jest naprawdę fajna i dobrze się z nią rozmawia, a do tego nauczyła się mówić Ginny i Hermiona.
- Mogę Wam powiedzieć tajemnicę? - spytała najstarsza.
Dziewczęta popatrzały na siebie i pokiwały głowami.
- Tylko nikomu nie mówcie, nawet Ronowi i 'Arry'emu.
- Okey - odpowiedziały chórkiem.
- My z Billem sami to ogłosimy, tilko nie teraz, nie w takij sytuacji. - Tu myślała o pogrzebie.
- No mów! - Zdenerwowały się niecierpliwe nastolatki.
- Spodziewamy się z Billem dziecka.

~~~~~~~~
Coś mi ostatnio nie wychodzą te rozdziały :/
No cóż, będę się starać :)
Pozdrawiam.

niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział 3

   Przerażona  kobieta prawie zemdlała, ponieważ ten piękny widok nory był tylko złudzeniem lub jakimś potężnym czarem. Dom zmienił się w ,,istny bajzel''.
To wielkie pomieszczenie zwane kiedyś kuchnią już nie istnieje. Drewniany stół i krzesła zostały spalone, tak samo jak książki kucharskie pani Weasley znajdujące się na kamiennym kominku.
- Tylko nie to! - Rozpłakała się kobieta.
- Spokojnie proszę pani, wszystko będzie dobrze. - Pocieszał ją Harry, który jako pierwszy ocknął się z przerażenia. Ta tylko głośniej jęknęła.
- Tato, Harry... możecie tu podejść? - zawołał ich nagle Ron - zobaczcie - podał im wiadomość przyklejoną do chyba najcenniejszej dla pani domu rzeczy, jaką można sobie wyobrazić. Przedmiot z dziewięcioma wskazówkami, a na nich imiona poszczególnych członków rodziny, wskazujący gdzie lub w jakiej sytuacji znajduje się obecnie każda z osób - Magiczny Zegar. W każdym razie był przełamany na pół. A oto treść listu :


                          Niezła chałupa, nie ma co. Przed zrobieniem Wam tej uroczej
              niespodzianki wzięliśmy sobie kilka fajniejszych drobiazgów. Cieszcie się puki
         możecie Czarny Pan Powróci! Wtedy zaś Was już nie będzie. Dorwiemy Was! 
       Skończycie jak ten rudzielec, jak on miał? Czy nie nazywał się przypadkiem Fred?
         Zdrajcy krwi i ty Harry Potterze STRZEŻCIE SIĘ.

             Kierujemy się teraz wyłącznie do Ciebie, ty brudna szlamo! Ciekawi nas,

                   co tam u twoich rodziców. Hmm... chcielibyśmy zamienić z nimi parę słów,
                                                  a potem się z nimi zabawić.


  Nastała cisza. Nikt nie potrafił wydusić z siebie ani słowa. Kobiety płakały.
Pierwszy odezwał się Harry - trzeba zawiadomić ministerstwo. Możliwe, że Ci śmierciożercy są jeszcze na wolności.
- Tak... tak, już idę - oznajmił najstarszy członek rodziny.
- Dobra. - Zgodził się Ron. - Wie ktoś gdzie jest w ogóle Hermiona ?
Mężczyźni kiwnęli głowami w znaku, iż nie mają pojęcia.
- O cholender! Trzeba ją znaleźć zanim zrobi coś głupiego - podsumował przyjaciel wybrańca.
- Racja. Ginny! Jej też nie ma - krzyknął Harry.
- Pewnie są w pokoju - odezwała się, już opanowana ( po tabletkach uspokajających ) pani Weasley - widziałam jak wchodziły na górę.
- Dziękujemy - odpowiedzieli po czym ruszyli w stronę schodów.

-Harry, myślisz że ona chce wyjechać i ich odnaleźć? - spytał rudzielec.
- Sądzę, że tak. Mam nadzieje, że poczeka jeszcze kilka dni.
- Hermiono? Ginny? Jesteście t... - nie skończyli, bo w drzwiach pojawiła się ukochane Tego, który Przeżył.
- Grrrr... ona nie chce mnie słuchać. Może wy coś poradzicie. Ja już nie mam siły. - Nie oczekując odpowiedzi trzasnęła drzwiami i poszła do na dół pomóc mamie, a Ron wspomniał coś o bulwersie.
- Ja muszę ich odnaleźć - krzyknęła brązowowłosa - inaczej oni ich znajdą i zabiją.
- Kochanie, znajdziemy ich. Nie martw się - pocieszyła ją jej druga połówka. Zdziwiła się, że on umie być taki czuły i zna takie słowa. Gdy pojęła co powiedział chciała coś odpowiedzieć coś w stylu, że ona sama sobie świetnie poradzi, gdy wtrącił się Harry - chyba nie sądzisz, że puścimy Cię samą? Nie pozbędziesz się Nas tak łatwo, o nie ma tak ! - ryknęli gromkim śmiechem.
- No właśnie! Nie mów, iż to twoje zadanie - rzekł Weasley - idziemy z Tobą.
- No dobra - prychnęła dziewczyna - kiedy możemy wyruszać?
- A ja? Znowu mnie zostawicie? Tak... zawsze jestem nie potrzebna i  przynoszę kłopoty. - Rozpłakała się Ginny,oczywiście chciała wzbudzić w nich wyrzuty sumienie. A oni nawet nie zauważyli kiedy przyszła.
- Ginny, co ty wygadujesz? - ryknął Harry. - To dla Twojego dobra. Tutaj będziesz bezpieczna i nikt Cię nie...- nie dokończył, bo ta już wyszła z pokoju.
- Harry... my sobie poradzimy we dwójkę. Jeśli chcesz to z nią zostań - powiedziała cicho Hermiona.
- Nie! Wyruszę z Wami, pomogę, wy zawsze byliście ze mną - oznajmiła - to znaczy wydaję mi się że, powinniśmy opuścić norę po... . - tu się zatrzymał.
- Po pogrzebie Freda - wyjąkał rudowłosy.
- Tak - szepnęła Hermiona - pójdę do Ginny.
- Nie, ja pójdę - odrzekł wybraniec.
Harry poczuł nie miłe ukłucie wyrzutów sumienia. Całkowicie zapomniał jak jego ukochana przeżywała poprzednie rozstanie.
- Przepraszam Harry, boję się. - Dziewczyna wskoczyła mu nieoczekiwanie w ramiona.
- Spokojnie, wszystko będzie okej. Wrócimy zanim się obejrzysz. A teraz bądź tak łaskawa i zejdź ze mnie. - Nie potrzebnie to mówił, bo dostał kuksańca w żebro.
- Mimo, że mnie bijesz i tak Cię kocham. - Pocałował ją w policzek.
- Wyjeżdżacie po pogrzebie, prawda? - Zasmuciła się, gdy chłopak skinął głową.
- Chodź. Wydaję mi się... chyba słyszę Kingsleya.- Dobrze mu się zdawało, ponieważ kilka minut wcześniej przyszedł. Teraz po prostu jęknął widząc połamany zegar i wiadomość.
- Witaj Kingsley. Wiesz kto mógł to zrobić?
- Cześć Harry! Nie mam pojęcia, ale na pewno ich znajdziemy jeśli nie ma ich jeszcze w Azkabanie. Mam do Ciebie pytanko - tu ściszył głos i odszedł kawałek na bok - zamierzacie odszukać rodziców Hermiony? Ja nie mam nic przeciwko. Uważam tylko, że możecie być obserwowani. Lepiej nikomu nie mówcie o Waszej wyprawie.
- Wyruszamy za około tydzień, dzięki że mi to powiedziałeś - podziękował. - Co do zegara... . Można go naprawić? Przecież wiesz jaki on jest dla nich ważny.
- Zrobię co w mojej mocy.
- To wspaniale - rzekł na co minister kiwnął głową.

  Reszta dnia minęła na sprzątaniu. Wszyscy jednak byli szczęśliwy, odczuwalna była nieobecność Voldemorta. Do czasu gdy wszyscy zdali sobie sprawę, że za trzy dni pogrzeb


 ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~
Błagam nie bijcie mnie. Wiem, że wyszło koszmarnie, ale musiała jakoś to opisać, a nie miałam weny.  Następna notka bedzie lepsza, w każdym razie postaram się.
I od razu dziękuje ze tyle wejść, a minął dopiero miesiąc <333
Czytam wszystkie komentarze. Thx ;***

http://make-love-not-horcruxes.blogspot.com/

http://make-love-not-horcruxes.blogspot.com/