Noce następują przed wstaniem i po zaśnięciu słońca. Kończą dzień dając szansę zabłysnąć nowej erze życia. Każda jest inna. Nigdy nie wiemy co nas czeka i co przyniesie następny wschód i zachód. Żyjemy nieświadomie podejmując trudne decyzje. Przyszłość przynosi wiele niespodzianek. Tak jak noc, a szczególnie ta gwiaździsta, bo każda gwiazda to inny cel, wyzwanie, inna przyszłość, inne życie. Wiele jest pięknych gwiazd, ale najczęściej wybieramy tą jedną, najważniejszą dla nas i nią się kierujemy. Poświęcamy godziny myśląc o sensie naszego istnienia. Każdy kiedyś przekona się jak ważną pełni role w życiu drugiego człowieka.
Obok białej choć długo używanej komody z pięknie rzeźbionymi ścianami stało drewniane, obdrapane łóżko z wieloma napisami, na którym spała Ginny.
Rude włosy zasłaniały jej twarz, ale nadal słodko wyglądała w krótkiej koszuli w króliczki i zielonych ledwo widocznych majtkach. Miała piękne sny, przed zaśnięciem zdecydowała, że nie będzie już zaglądać w odrażające momenty z przeszłości, a skupi się na tym co jest teraz i co będzie. Uśmiechnęła się na myśl o jutrzejszy słonecznym dniu, które ostatnio były codziennością i pozwalały jej zapomnieć o smutkach no i mogła jeść dużo lodów czekoladowych.
*~~*~~*~~*
Rano
Słońce wyszło na powitanie. Dziewczyna zerknęła przez okno i patrząc na delikatną mgłę, cieszyła się każdym powiewem porannego wiatru. Krople rosy spływały po zielonych liściach. Dzień budził się do życia. Niby jest tak pięknie, ale nikomu nie chce się wstawać.
Zaspana Ginny zwlekła się z mięciutkiego łóżka i poszła wolnym krokiem do toalety. Zerknęła jeszcze z ukosa na śpiącą Hermione. Zazdrościła jej. Zazdrościła przyjaciółce tego, że zawsze rano wygląda świetnie, a ona jak... zdechła fretka. Sama nie wiedziała skąd to porównanie. Śmiała się w duchu z tego co myśli, zachowała się jak głupia nastolatka, zazdrosna o przyjaciółkę.
Odechciało jej się ubierać, więc umyła tylko szybko twarz i zęby oraz uczesała w trochę niechlujny kucyk. Wyszła z pokoju na śniadanie. Było dosyć wcześnie, ale wiedziała, że jej mama już sprząta bądź gotuje. Ostatnio poprawił jej się humor. W drzwiach minęła się z Ronem.
- O Ginny! Cze... - nie dokończył rudowłosy, ponieważ siostra mu przerwała.
- Czego? - mruknęła młodsza. I tak wiedziała, że przyszedł do Hermiony, odkąd chodzili ze sobą ciągle byl blisko. Dziwiło ją to, że nie spotykają się jeszcze nocami, choć z drugiej strony nie wiedziała co się dzieje z nimi w nocy. Zachichotała.
- Ja do... .- Znowu nie skończył swojej wypowiedzi.
- Śpi - odpowiedziała. Otworzyła szerzej dębowe drzwi i minęła brata zmierzając w kierunku kuchni.
Modliła się o bekon z jajkiem. Miała na niego wielką ochotę i jednocześnie bała się, że będzie 'gruba'.
Koło lodówki krzątała się Molly.
- Witaj słoneczko. Co tak wcześnie dziś wstałaś? - spytała zatroskana kobieta.
- Cześć mamo. Jakoś tak wyszło, - odpowiedziała - czemu pytasz?
- Bo jesteś moją córką?! I bo to do Ciebie niepodobne, taki śpioch tak wcześnie wstał. - Zachichotała, ale widząc zdenerwowaną twarz nastolatki dodała - oczywiście nie taki jak Twoi bracia np. Charlie i Will czy Ron. Chociaż na Ronalda działa Hermiona, to taka wspaniała dziewczyna.
- Dziękuje za to wspaniałe powitanie mamo - powiedziała sarkastycznie. - Co na śniadanie?
- Kanapki.
- A nie możesz zrobić jajek z bekonem? - spytała młodsza robiąc smutną minkę.
- Zastanowię się. A teraz idź obudź wszystkich - rozkazała nie chcąc usłyszeć odmowy. Ginny tylko coś mruknęła.
Otworzyła drzwi do pokoju i zobaczyła Ronalda i Hermionę w nietypowej sytuacji. Najwyraźniej im przerwała.
Dziewczyna leżała na gołym torsie rudowłosego i jeszcze przed chwilą namiętnie go całowała.
- Ekhem- chrząknęła lekko zagubiona - mama woła Was na śniadanie.
Poszła dalej z uśmiechem na twarzy. Cieszyła się z ich szczęścia.
Weszła do następnego pomieszczenia, delikatnie zamknęła ciemne skrzypiące drzwi. Cicho stąpała po drewnianej podłodze, a kiedy doszła do zajętego łóżka uklękła przy nim. Harry Potter był bez wątpienia niezwykłą osobą. Pokonał samego Voldemorta, ale nie dlatego był niezwykły. Był taki, ponieważ ryzykował życie dla tych, których kocha, był wierny, nie bał się śmierci, sam nie chciał być 'popularny' i znany. On po prostu taki był. I co najważniejsze potrafił kochać i był kochany.
Leżał na plecach. Dziewczyna jednym zwinnym ruchem znalazła się nad nim. Jego czarne włosy sterczały jak zwykle w różne strony, odkrywając znaną bliznę w kształcie błyskawicy. Usta miał lekko rozchylone, więc mogła napajać się jego oddechem. Przeszły ją ciarki. Widoczny był jednodniowy zarost. Skrzywiła się. Miała nadzieje, że się ogoli.
Jego zamknięte powieki skrywały sekret. Ukrywały cudowne zielone oczy, które Ginny tak kochała.
Przybliżyła twarz do jego twarzy. Ich oddechy złączyły się, wypełniali się. Usta dziewczyny musnęły spierzchnięte usta czarnowłosego. Czekała na jakąś reakcje. Chłopak zmrużył oczy, był zdziwiony, ale ucieszył się na jej widok. Nie wiedział co się dzieje kiedy nagle słodkie usta ukochanej dotknęły jego warg. Tym razem nie musnęły tylko wpoiły się w niego składając namiętny pocałunek. Świat zawirował u obojga. Wszystko straciło sens, liczyli się tylko oni i ta chwila. Rozpalał ich żar. Języki odnalazły własny rytm, tańczyły dotykając niebezpiecznie podniebienia. Ogień rozpalał ich złączone ciała, a serca skakały jak najęte. Kobieta odsunęła się przerywając, a Harry wymruczał - teraz to ty chyba sobie żartujesz. - Przyciągnął ją mocniej do siebie i zarazem tak delikatnie jakby była najcenniejszym skarbem. Zapewne była. Teraz tańczyły całe ciała. Chłopaka ugryzł jej uch i szepnął Kocham Cię. Ginny pisnęła, pewnie wyglądali teraz podobnie do pary w drugim pokoju.
- Ja też Cię kocham - powiedziała. - Ale teraz jest śniadanie, chodź.
- Okej. - Obrócił się. - Ale takie pobudki to ja chcę codziennie.
Pocałował ją w piegowaty policzek. Wstał, skorzystał z toalety, a potem ruda pociągnęła go na dół i już nie puściła.
Rodzina Weasleyów kończyła już posiłek kiedy przyszli spóźnialscy- Dziendobry - przywitał się już orzeźwiony Harry.
- Witaj kochaniutki, jak się spało? - spytała z czystą dobrocią pani domu. Jej uszu dobiegło ciche dobrze, dziękuje.
- Mamo, gdzie mój bekon? - zawyła smutno Ginny. - Obiecałaś, że zrobisz.
Twarz Molly w jednej chwili poczerwieniała, a oczy powiększyły się.
- Nic nie obiecywałam, powiedziałam, że się zastanowię. Nie wmawiaj mi kłamstw młoda damo. A bekon jest niezdrowy, sam tłuszcz - warknęła pani Weasley powoli sprzątając po posiłku.
Ginny naburmuszyła się i głośno zasiadła do prawie pustego stołu. Wzięła w dłoń zdrowe kanapki z ogórkiem i sałatą, zaczęła głośno przeżuwać, a czarnowłosy zaśmiał się cichutko za co dostał silnego kuksańca w bok.
- Ej, skąd ty masz w sobie tyle siły, co? - spytał z udawanym oburzeniem.
- Hahah, no wiesz przecież te mięśnie nie zrobiły się same. - Uniosła ramie do góry i przycisnęła normalny mięsień, żeby stał się większy. - To dzięki moim bracią.
Oboje popadli w taki śmiech, że prawie szyby popękały. Nawet Molly zachichotała.
- Idziemy dzisiaj na spacer? - zaproponował czarnowłosy.
Kiwnęła głową - pokaże Ci jedno fajne miejsce nad jeziorem - kiwnęła głową i uśmiechnęła się szeroko.
- Za 15 min.
*~~*~~*~~*
Przepraszam, ale nie dodam dzisiaj całego rozdziału, bo wyjeżdżam. Będę za dwa tygodnie, ale możliwe, że będę miała raz lub dwa razy internet. Wtedy dodam. Przepraszam, że tak długo, ale raz wyjechałam, i miałam też szlaban na kilka dni. Rozdział oddaje w Wasze ręce. Jak go skończe( dodam cz.2) zrobię ankietę czy zamknąć bloga czy nie.
Pozdrawiam. Ten rozdział mi się nawet podoba, ale w całej okazałości, a nie połowa. Jeszcze raz przepraszam.
poniedziałek, 15 lipca 2013
piątek, 31 maja 2013
Rozdział 5
Dochodziła 8.00 rano, od nory biło smutkiem z powodu dzisiejszego pogrzebu Freda. Nikomu nie było do śmiechu, każdy był zdołowany. Minister Schacklebolt lub wysłannik i jego aurorzy mieli przybyć za godzinę i bezpiecznie teleportować wszystkich na mugolski cmentarz. W domu było okropnie ciasno w nocy zjechała się ponad połowa rodziny. Najgorsze,że nadal ktoś dojeżdzał. Rudowłosa piękność siedziała na łóżku w pokoju ze swoim chłopakiem. Nic nie mówili, rozumieli się bez słów, patrzyli się na siebie i czekali. Ten ból w oczach wyrażał więcej niż tysiąc słów, nie zwracali uwagi, że są sami czy, że leżą na wygodnym posłaniu. Ginny nie mogła już tego znieść, była po prostu zmęczona, to tak długi się ciągnęło, a ona nie była w stanie odgonić ponurych myśli. Poprzedniego wieczoru udawało jej się śmiejąc się, bawiąc i uśmiechając. Dzisiaj nie miała na to szans. Położyła się i załkała w puszystą poduszkę. Chłopak nie wiedział co powiedzieć od kilku dni, dzień w dzień jego ukochana płakała, a on nie mógł nic zrobić. Postanowił ja tylko przytulić. Usłyszał pyknięcie i zanim minęło kilka sekund ktoś zapukał do drzwi.
- Ginny wstawaj! Kingsley już jest. - Obudził dziewczynę Harry. Zasmucił się, ponieważ dopiero co udało jej się zasnąć.No cóż, pogrzeb nie poczeka.
- Uueh - ziewnęła - co się dzieeje?
- Już są, musimy wychodzić.
- Dobrze, poczekasz chwilkę? Muszę iść do toalety - wyjaśniła.
- Oczywiście - odpowiedział wybraniec myślami wędrując gdzie indziej.
- O mój Boże, jak ja wyglądam! - krzyknęła przerażona kobieta.
Prawdą jest, że się rozmazała, miała wory pod oczyma i potargane włosy. Popędziła z prędkością światła do łazienki, ledwo omijając drzwi, z czego Harry pierwszy raz dzisiaj zwijał się ze śmiechu. Co jakiś czas wołała czarnowłosego by coś jej przyniósł i wnerwiała się na każde pośpieszenie matki. Chłopak uznał, że zaczyna się jej bać bardziej niż powrotu Voldemorta.
- Idziemy - spytała po 10 minutach ubrana w czarną kopertową sukienkę po kolana i bolerko. Miała również eleganckie pantofelki z kokardką u boku, a włosy spięła w luźny kok zostawiając wypadające rude kosmyki.
- Tak, tak. Szybko, Molly się strasznie denerwuje - oznajmił uradowany. Nie lubił gdy jego druga połówka chodziła w butach na obcasach lub koturnach czy innym wysokim obuwiu.
- Ginny wstawaj! Kingsley już jest. - Obudził dziewczynę Harry. Zasmucił się, ponieważ dopiero co udało jej się zasnąć.No cóż, pogrzeb nie poczeka.
- Uueh - ziewnęła - co się dzieeje?
- Już są, musimy wychodzić.
- Dobrze, poczekasz chwilkę? Muszę iść do toalety - wyjaśniła.
- Oczywiście - odpowiedział wybraniec myślami wędrując gdzie indziej.
- O mój Boże, jak ja wyglądam! - krzyknęła przerażona kobieta.
Prawdą jest, że się rozmazała, miała wory pod oczyma i potargane włosy. Popędziła z prędkością światła do łazienki, ledwo omijając drzwi, z czego Harry pierwszy raz dzisiaj zwijał się ze śmiechu. Co jakiś czas wołała czarnowłosego by coś jej przyniósł i wnerwiała się na każde pośpieszenie matki. Chłopak uznał, że zaczyna się jej bać bardziej niż powrotu Voldemorta.
- Idziemy - spytała po 10 minutach ubrana w czarną kopertową sukienkę po kolana i bolerko. Miała również eleganckie pantofelki z kokardką u boku, a włosy spięła w luźny kok zostawiając wypadające rude kosmyki.
- Tak, tak. Szybko, Molly się strasznie denerwuje - oznajmił uradowany. Nie lubił gdy jego druga połówka chodziła w butach na obcasach lub koturnach czy innym wysokim obuwiu.
Doszli do świstoklika jako starej, zniszczonej opony i teleportowali się. Większość była już przyzwyczajona, ale znaleźli się i tacy mający odór wymiotny.
- Maja, Alex, wy do przodu. Aksel i Will na tyły, a ja w środku - usłyszeli donośny, groźny głos prawdopodobnie szefa lub zastępcy szefa aurorów.
Harry złapał Ginny za rękę widząc jej niepokój jak również chęć bycia blisko. Na skrzyżowaniu dróg byli umówieni z rodziną Remusa i Tonks, pogrzeb odbywał się razem.
Chłopak zabrał od klęczącej nad trumnami Andromedy, Teddy'ego i podszedł z Ginny do reszty Weasleyów.
-Hej bobasie! To ja, twój chrzestny. - Na te słowa niemowlak uśmiechnął się szeroko i zmienił kolor włosów na czarny, taki jak ma Harry.
- Jesteś taki zdolny, rodzice byliby z Ciebie dumni - westchnął.
- Tęsknisz za nimi, prawda? Ja też - przyznał. - Będę się Tobą opiekował, obiecuję. - Chciał coś dodać, ale poczuł przyjemny, ciepły dotyk w okolicy szyi, przez który świat zawirował i usłyszał czuły głos.
- Teddy, co ten wujek Ci opowiada, co? - spytała Ginny.
- Obiecałem mu, że będę się nim opiekował i będę o niego dbał - oznajmił dumny i zmienił temat - podejdźmy bliżej, zaczyna się.
Nie zwrócili najmniejszej uwagi na przemawiającego księdza. Po ocknięciu się, Harry usłyszał tylko - z prochu powstałeś i w proch się obrócisz. Wszyscy głośno płakali kiedy nieoczekiwanie przemówił George.
- Moi kochani - zaczął - nie rońcie łez, oni by tego nie chcieli. Nie chcieliby, żeby ich najdrożsi byli smutni i opłakiwali ich groby. Głowy do góry, zło pokonane. Na koniec chciałbym bardzo podziękować Hermionie Granger za stworzenie tego wspaniałego napisu. Zacytował:
Fred Weasley
- Moi kochani - zaczął - nie rońcie łez, oni by tego nie chcieli. Nie chcieliby, żeby ich najdrożsi byli smutni i opłakiwali ich groby. Głowy do góry, zło pokonane. Na koniec chciałbym bardzo podziękować Hermionie Granger za stworzenie tego wspaniałego napisu. Zacytował:
Fred Weasley
ur.1.04.1978r. zm.2.05.1998r.
Umarł walcząc o dobro tych, których kochał.
Brat, syn, przyjaciel. Na zawsze pozostanie w
Naszych sercach.
Naszych sercach.
Na dwóch pozostałych grobach były podobne napisy ułożone przez tą samą wspaniałą osobę. Czerwona z zawstydzenia Hermiona wyjąkała tylko ciche ''proszę''.
- Zapraszam wszystkich tutaj zebranych do nas, do nory - zaprosiła chwilowo uspokojona i niepłacząca Molly. - Świstoklik będzie za 10 minut koło jeziora, które tam widzicie - wskazała palcem i wszyscy rozpierzchli się.
O wyznaczonej godzinie teleportowali się na cudowną łąke. Wiosną i latem jest ona najpiękniejsze, widać jak przyroda budzi się do życia po długim zimowym śnie i jak w szybkim tempie wszystko zmienia się z dnia na dzień. To niezwykłe miejsce pełne barwnych kwiatów i brzęczących owadów. Kwiaty kwitną i roztaczają wokół przepiękną woń, która cieszy wszystkich dookoła.
Po kilku bardziej radosnych godzinach, goście postanowili wracać. George na pożegnanie ich jak i Freda, wystrzelił mnóstwo fajerwerek.
- Nie zawiode Cię bracie - mruknął do siebie, usłyszeli go tylko Ginny i Ron. Odrazu podeszli, przytulili go i spojrzeli w ciemne niebo pełne gwiazd.
Molly pożegnała wszystkich gości i przypatrywała się swoim dzieciom, pokazującym sobie gwiazdy. Była z nich dumna. Tak, była cholernie dumna, ale i bała się o nich z taką samą siłą. Niedopuszczała do siebie myśli stracenia kolejnego członka rodziny. Wróciły wspomnienia. Fred, Fred i Fred. Dlaczego musiał zginąć? - zastanawiała się, a kilka srebrnych łez spływało po jej piegowatym policzku. Chcąc je ukryć, podniosła fartuszek do gory i zakryła twarz. Pobiegła do kuchni, miała nadzieję, że zmywanie naczyń odgoni okropne mysli. Tak się jednak niestało. Do północy sprzątnęła każdy zakamarek i każde zakurzone miejsce. Ale kobiecie udało się osiągnąć jedynie stan przemęczenia, który równa się z większym żalem i smutkiem. Domownicy spali, ale Mollu postanowiła wziąść cichy, zimny prysznic, choć równie dobrze mogła się utopić we własnych łzach. Ale prysznic to jednak ukojenie dla zmartwiałej duszy. Chłodny, niewzruszony, ale pełny uczuć, które kręcą się obok tworząc wiraż, które wyparowały w szoku. Ulga pozbawiona sensu. Zapomniała o wszystkich zmartwieniach, tańczyła jak woda igrająca z ogniem.
Wychodząc z pod natrysku opuściły ją silne objęcia Morfeusza. Powędrowała do pokoju, spoczęła obok śpiacego Artura i nagle całe zło wróciło. Marzyła już tylko o zaśnięciu. Zobaczyła przed sobą białe obłoczki, od tego miejsca czuła szczęscie. Było takie idealne.
Czy to jest raj? - pomyślała. Ale nie było tu nic, oprócz chmur. Ale takich chmur, nikt w życiu nie widział.
- Molly, Molly - usłyszała delikatny, kobiecy głos dochodzący zza obłoków. Zobaczyła pewną poostać o długich, ciemnorudych włosach, opadających na ramiona i mocno zielonych oczach w kształcie migdałów igrających z malinowymi ustami i jasną cerą. Od razu ją poznała.
- Lily? Czy to ty? Co ty tutaj robisz - zapytała z zatroskaną miną.
- Tak to ja, chciałam Ci podziękować - rzekła pełna troski, współczucia i czystej radości.
- Ale za... za co? - zająknęła się, co nie było w jej zwyczaju.
- Kochana Molly, dziękuję Ci, że przez te wszystkie lata opiekowałaś się Harry. Bez Ciebie.... Nie wiem co by z niego wyrosło -zaśmiała się. - Obiecuję Ci, że zajmę się Fredem tak jak ty Harrym. Nie musisz się już martwić, jest bezpieczny. Jeszcze raz dziękuje. - Zniknęła.
- Ale, ale...poczekaj - zawołała cała zapłakane ze wzruszenia.
- Miłego życia, kochana - usłyszała i spadła w dół.
Obudziła się, usiadła na łóżku, była w szoku. To nie mógł być tylko sen, to było za prawdziwe. Humor jej się poprawił, obiecała sobie brnąć życiem dalej oraz nikomu nie mówić o tym przeżyciu. Przymknęła zmęczone powieki i zapadła w już normalny, zwyczajny sen.
~~~~~~~
Na początku chce przeprosić za nieobecność, ale miałam szlaban na komputer i dopiero dzisiaj się skończył.
Rozdział do DUPY. Nie umiem pisać i nie wiem po co się za to brałam. Nie ma wogóle różnicy między tym, a pierwszym rozdziałem -.- . Myślę czy nieskończyć z pisaniem....
Nie wiem co robić.
niedziela, 28 kwietnia 2013
Rozdział 4
Minęło kilka dni. Tętniąca zawsze życiem nora pogrążyła się w żałobie. Wszystko co szczęśliwe po prostu przestało mieć sens, stało się szare. Powodem tej rozpaczy był jutrzejszy pogrzeb jednego z członków rodziny Weasley.
George do nikogo się nie odzywał, sądził że jego życie straciło sens. Każda bliska osoba próbowała mu pomóc, mimo iż sama użalała się z powodu tak ogromnej straty. Nie lepiej było z Molly, ledwo wstawała z łóżka. Jej oczy to spuchnięte worki, a twarz to potok - tak w każdym razie mówiła o niej Ginny i jej przyjaciele.
- I co z nią? - zapytał Harry.
- Ech... - westchnęła Ginny. - Nadal płacze, najgorsze jest to, że nie chce ze mną rozmawiać. Tak samo jest z Georgiem. Nie wiem co robić.
- Ból kiedyś minie, teraz nic nie pomoże. Musimy z nimi być, potrzebują rodziny. A ty i Ron... jak się trzymacie?
- O stan mojego brata radziłabym spytać Hermione, ale wydaję mi się, że już jest lepiej. Ech no, a ja... ja nadal tego wszystkiego nie rozumiem. - Kilka łez spłynęło z jej pięknych błękitnych oczu.
- Gin, już dobrze. - Podniósł jej podbródek do góry i otarł łzy spoczywające na policzkach.
Przytulił ją, tego właśnie potrzebowała.
- Dziękuje. - Odwdzięczyła się delikatnym pocałunkiem.
- Fleur i Bill powinni być za jakieś 5 min. - Zmienił temat czarnowłosy widząc, iż dziewczyna znów zaczyna płakać.
- To żeś mi poprawił humor - prychnęła.
- Oj no, Fleur się zmieniła. - Próbował złagodzić sytuacje.
- Wcale, że nie. Nadal jest taka sama - skończyła temat ruda.
Usłyszeli pyknięcie i zeszli na dół.
- Witaj 'Arri, witaj Żini - przywitała się grzecznie wila, a szeroki uśmiech rozświetlił jej twarz.
Rudowłosa nawet na nią nie spojrzała, tylko podeszła do Billa. Harry, któremu zrobiło się trochę głupio postanowił porozmawiać.
- Cześć Fleur, nie przejmuj się. Niedługo jej przejdzie - rzekł wybraniec i odwzajemnił uśmiech.
- Chodź tu Harry - zawołała z udawaną słodyczą Ginny. Oczywiście nic od niego nie chciała.
Następne pół godziny minęło w nie za miłej atmosferze. Na szczęście Ron i Hermiona wrócili ze spaceru z nad jeziora.
- Siemanko - przywitał się rudzielec.
- Ron! - Szturchnęła go brązowowłosa. - Witajcie.
- Oh Ron, Er'miono. Co u Was? Jesteście parą? - zawołała uradowana blondynka widząc, że trzymają się za ręce. Nie czekając na odpowiedź dodała - to wspaniale - i wyściskała ich.
- No my też się cieszymy. - Zaczęli się śmiać.
- Jest już Molly, Artur i Geroge? - spytała Hermiona.
- Jesteśmy. - Otworzyły się drzwi i wkroczyli wspomniani czarodzieje i Charlie. Po przywitaniu się, płaczu i wspólnej kolacji, w której nie uczestniczyli Molly i George poszli spać, ponieważ byli zmęczeni. To był wyczerpujący dzień. Młode pary odgrywały jeszcze oczywiście scenki jak będą tęsknić itp.
Ginny leżała w łóżku i bawiła różdżką. Jej współlokatorka chwilowo wyszła do kuchni po jogurty. Pewnie pójdzie przy okazji do Rona - pomyślała. Zmieniła zdanie, gdy usłyszała pukanie.
- Hermiona nie wydurniaj się tylko właź - krzyknęła roześmiana dziewczyna i rzuciła poduszką w postać, która weszła po otwarciu drzwi. Ku jej zdziwieniu była to Fleur. Czyli najmniej spodziewana jak i lubiana przez nią osoba.
- Chciałam porozmawiać - odezwał się cichy głosik.
- Nie mamy o czym rozmawiać, a teraz przepraszam idę spać. Jestem wykończona - rzuciła oschle Ruda.
- No, dobźi... Jest okey. - Zasmuciła się i odwróciła w stronę drzwi. Szła powoli, gdy nagle się obróciła i wrzasnęła. - Nie, nie jest okey. Cały czas tilko mnie ośmieszasz lub ignorujesz gdi ja wyciągam dłoni w zgodzie. Tylko po co ja ją w ogóle wyciągam. Co Ci takiego zrobiłam. Dlaczego tak mnie nie szanujesz, kiedy ja chce si tilko zaprzijaźnić. - Już opanowana dodała - proszę wyjaśnij mi.
Zszokowana kobieta siedziała na środku łóżka z szeroko otwartymi oczami jak i buzią. Nie wiedziała co powiedzieć. Jak ona śmie, tak się do niej odnosić? Ale z drugiej strony spodobało jej się to, nie znała tej strony Fleur. Była pod ogromnym wrażeniem. Powoli dochodził do niej sens zadanych pytań. Nie znalazła zaś na nie odpowiedzi.
- Przepraszam... - To jedyne jej się nasunęło.
- Ja też przepraszam, moźliwe że przesadziłam. Chcę żebyś wiedziała, że się zmieniłam - odpowiedziała blondynka.
- Wiem, jeszcze raz przepraszam. - Dziewczyny przytuliły się.
- No, trochę przesadziłaś - usłyszały chichot dochodzący od strony drzwi. To była Hermiona - cieszę się, że się pogodziłyście. Ale przestańmy się śmiać, bo jeszcze obudzimy cały dom.
Zapomniały o zmęczeniu i o tym, ze jest późno, gadały jeszcze dobre 2 godziny.
Głównym tematem byli chłopcy, plany na przyszłość, bitwa o Hogwart, kosmetyki i ciuchy.
Okazało się, że Fleur jest naprawdę fajna i dobrze się z nią rozmawia, a do tego nauczyła się mówić Ginny i Hermiona.
- Mogę Wam powiedzieć tajemnicę? - spytała najstarsza.
Dziewczęta popatrzały na siebie i pokiwały głowami.
- Tylko nikomu nie mówcie, nawet Ronowi i 'Arry'emu.
- Okey - odpowiedziały chórkiem.
- My z Billem sami to ogłosimy, tilko nie teraz, nie w takij sytuacji. - Tu myślała o pogrzebie.
- No mów! - Zdenerwowały się niecierpliwe nastolatki.
- Spodziewamy się z Billem dziecka.
~~~~~~~~
Coś mi ostatnio nie wychodzą te rozdziały :/
No cóż, będę się starać :)
Pozdrawiam.
George do nikogo się nie odzywał, sądził że jego życie straciło sens. Każda bliska osoba próbowała mu pomóc, mimo iż sama użalała się z powodu tak ogromnej straty. Nie lepiej było z Molly, ledwo wstawała z łóżka. Jej oczy to spuchnięte worki, a twarz to potok - tak w każdym razie mówiła o niej Ginny i jej przyjaciele.
- I co z nią? - zapytał Harry.
- Ech... - westchnęła Ginny. - Nadal płacze, najgorsze jest to, że nie chce ze mną rozmawiać. Tak samo jest z Georgiem. Nie wiem co robić.
- Ból kiedyś minie, teraz nic nie pomoże. Musimy z nimi być, potrzebują rodziny. A ty i Ron... jak się trzymacie?
- O stan mojego brata radziłabym spytać Hermione, ale wydaję mi się, że już jest lepiej. Ech no, a ja... ja nadal tego wszystkiego nie rozumiem. - Kilka łez spłynęło z jej pięknych błękitnych oczu.
- Gin, już dobrze. - Podniósł jej podbródek do góry i otarł łzy spoczywające na policzkach.
Przytulił ją, tego właśnie potrzebowała.
- Dziękuje. - Odwdzięczyła się delikatnym pocałunkiem.
- Fleur i Bill powinni być za jakieś 5 min. - Zmienił temat czarnowłosy widząc, iż dziewczyna znów zaczyna płakać.
- To żeś mi poprawił humor - prychnęła.
- Oj no, Fleur się zmieniła. - Próbował złagodzić sytuacje.
- Wcale, że nie. Nadal jest taka sama - skończyła temat ruda.
Usłyszeli pyknięcie i zeszli na dół.
- Witaj 'Arri, witaj Żini - przywitała się grzecznie wila, a szeroki uśmiech rozświetlił jej twarz.
Rudowłosa nawet na nią nie spojrzała, tylko podeszła do Billa. Harry, któremu zrobiło się trochę głupio postanowił porozmawiać.
- Cześć Fleur, nie przejmuj się. Niedługo jej przejdzie - rzekł wybraniec i odwzajemnił uśmiech.
- Chodź tu Harry - zawołała z udawaną słodyczą Ginny. Oczywiście nic od niego nie chciała.
Następne pół godziny minęło w nie za miłej atmosferze. Na szczęście Ron i Hermiona wrócili ze spaceru z nad jeziora.
- Siemanko - przywitał się rudzielec.
- Ron! - Szturchnęła go brązowowłosa. - Witajcie.
- Oh Ron, Er'miono. Co u Was? Jesteście parą? - zawołała uradowana blondynka widząc, że trzymają się za ręce. Nie czekając na odpowiedź dodała - to wspaniale - i wyściskała ich.
- No my też się cieszymy. - Zaczęli się śmiać.
- Jest już Molly, Artur i Geroge? - spytała Hermiona.
- Jesteśmy. - Otworzyły się drzwi i wkroczyli wspomniani czarodzieje i Charlie. Po przywitaniu się, płaczu i wspólnej kolacji, w której nie uczestniczyli Molly i George poszli spać, ponieważ byli zmęczeni. To był wyczerpujący dzień. Młode pary odgrywały jeszcze oczywiście scenki jak będą tęsknić itp.
Ginny leżała w łóżku i bawiła różdżką. Jej współlokatorka chwilowo wyszła do kuchni po jogurty. Pewnie pójdzie przy okazji do Rona - pomyślała. Zmieniła zdanie, gdy usłyszała pukanie.
- Hermiona nie wydurniaj się tylko właź - krzyknęła roześmiana dziewczyna i rzuciła poduszką w postać, która weszła po otwarciu drzwi. Ku jej zdziwieniu była to Fleur. Czyli najmniej spodziewana jak i lubiana przez nią osoba.
- Chciałam porozmawiać - odezwał się cichy głosik.
- Nie mamy o czym rozmawiać, a teraz przepraszam idę spać. Jestem wykończona - rzuciła oschle Ruda.
- No, dobźi... Jest okey. - Zasmuciła się i odwróciła w stronę drzwi. Szła powoli, gdy nagle się obróciła i wrzasnęła. - Nie, nie jest okey. Cały czas tilko mnie ośmieszasz lub ignorujesz gdi ja wyciągam dłoni w zgodzie. Tylko po co ja ją w ogóle wyciągam. Co Ci takiego zrobiłam. Dlaczego tak mnie nie szanujesz, kiedy ja chce si tilko zaprzijaźnić. - Już opanowana dodała - proszę wyjaśnij mi.
Zszokowana kobieta siedziała na środku łóżka z szeroko otwartymi oczami jak i buzią. Nie wiedziała co powiedzieć. Jak ona śmie, tak się do niej odnosić? Ale z drugiej strony spodobało jej się to, nie znała tej strony Fleur. Była pod ogromnym wrażeniem. Powoli dochodził do niej sens zadanych pytań. Nie znalazła zaś na nie odpowiedzi.
- Przepraszam... - To jedyne jej się nasunęło.
- Ja też przepraszam, moźliwe że przesadziłam. Chcę żebyś wiedziała, że się zmieniłam - odpowiedziała blondynka.
- Wiem, jeszcze raz przepraszam. - Dziewczyny przytuliły się.
- No, trochę przesadziłaś - usłyszały chichot dochodzący od strony drzwi. To była Hermiona - cieszę się, że się pogodziłyście. Ale przestańmy się śmiać, bo jeszcze obudzimy cały dom.
Zapomniały o zmęczeniu i o tym, ze jest późno, gadały jeszcze dobre 2 godziny.
Głównym tematem byli chłopcy, plany na przyszłość, bitwa o Hogwart, kosmetyki i ciuchy.
Okazało się, że Fleur jest naprawdę fajna i dobrze się z nią rozmawia, a do tego nauczyła się mówić Ginny i Hermiona.
- Mogę Wam powiedzieć tajemnicę? - spytała najstarsza.
Dziewczęta popatrzały na siebie i pokiwały głowami.
- Tylko nikomu nie mówcie, nawet Ronowi i 'Arry'emu.
- Okey - odpowiedziały chórkiem.
- My z Billem sami to ogłosimy, tilko nie teraz, nie w takij sytuacji. - Tu myślała o pogrzebie.
- No mów! - Zdenerwowały się niecierpliwe nastolatki.
- Spodziewamy się z Billem dziecka.
~~~~~~~~
Coś mi ostatnio nie wychodzą te rozdziały :/
No cóż, będę się starać :)
Pozdrawiam.
niedziela, 7 kwietnia 2013
Rozdział 3
Przerażona kobieta prawie zemdlała, ponieważ ten piękny widok nory był tylko złudzeniem lub jakimś potężnym czarem. Dom zmienił się w ,,istny bajzel''.
To wielkie pomieszczenie zwane kiedyś kuchnią już nie istnieje. Drewniany stół i krzesła zostały spalone, tak samo jak książki kucharskie pani Weasley znajdujące się na kamiennym kominku.
- Tylko nie to! - Rozpłakała się kobieta.
- Spokojnie proszę pani, wszystko będzie dobrze. - Pocieszał ją Harry, który jako pierwszy ocknął się z przerażenia. Ta tylko głośniej jęknęła.
- Tato, Harry... możecie tu podejść? - zawołał ich nagle Ron - zobaczcie - podał im wiadomość przyklejoną do chyba najcenniejszej dla pani domu rzeczy, jaką można sobie wyobrazić. Przedmiot z dziewięcioma wskazówkami, a na nich imiona poszczególnych członków rodziny, wskazujący gdzie lub w jakiej sytuacji znajduje się obecnie każda z osób - Magiczny Zegar. W każdym razie był przełamany na pół. A oto treść listu :
Niezła chałupa, nie ma co. Przed zrobieniem Wam tej uroczej
niespodzianki wzięliśmy sobie kilka fajniejszych drobiazgów. Cieszcie się puki
możecie Czarny Pan Powróci! Wtedy zaś Was już nie będzie. Dorwiemy Was!
Skończycie jak ten rudzielec, jak on miał? Czy nie nazywał się przypadkiem Fred?
Zdrajcy krwi i ty Harry Potterze STRZEŻCIE SIĘ.
Kierujemy się teraz wyłącznie do Ciebie, ty brudna szlamo! Ciekawi nas,
co tam u twoich rodziców. Hmm... chcielibyśmy zamienić z nimi parę słów,
a potem się z nimi zabawić.
Nastała cisza. Nikt nie potrafił wydusić z siebie ani słowa. Kobiety płakały.
Pierwszy odezwał się Harry - trzeba zawiadomić ministerstwo. Możliwe, że Ci śmierciożercy są jeszcze na wolności.
- Tak... tak, już idę - oznajmił najstarszy członek rodziny.
- Dobra. - Zgodził się Ron. - Wie ktoś gdzie jest w ogóle Hermiona ?
Mężczyźni kiwnęli głowami w znaku, iż nie mają pojęcia.
- O cholender! Trzeba ją znaleźć zanim zrobi coś głupiego - podsumował przyjaciel wybrańca.
- Racja. Ginny! Jej też nie ma - krzyknął Harry.
- Pewnie są w pokoju - odezwała się, już opanowana ( po tabletkach uspokajających ) pani Weasley - widziałam jak wchodziły na górę.
- Dziękujemy - odpowiedzieli po czym ruszyli w stronę schodów.
-Harry, myślisz że ona chce wyjechać i ich odnaleźć? - spytał rudzielec.
- Sądzę, że tak. Mam nadzieje, że poczeka jeszcze kilka dni.
- Hermiono? Ginny? Jesteście t... - nie skończyli, bo w drzwiach pojawiła się ukochane Tego, który Przeżył.
- Grrrr... ona nie chce mnie słuchać. Może wy coś poradzicie. Ja już nie mam siły. - Nie oczekując odpowiedzi trzasnęła drzwiami i poszła do na dół pomóc mamie, a Ron wspomniał coś o bulwersie.
- Ja muszę ich odnaleźć - krzyknęła brązowowłosa - inaczej oni ich znajdą i zabiją.
- Kochanie, znajdziemy ich. Nie martw się - pocieszyła ją jej druga połówka. Zdziwiła się, że on umie być taki czuły i zna takie słowa. Gdy pojęła co powiedział chciała coś odpowiedzieć coś w stylu, że ona sama sobie świetnie poradzi, gdy wtrącił się Harry - chyba nie sądzisz, że puścimy Cię samą? Nie pozbędziesz się Nas tak łatwo, o nie ma tak ! - ryknęli gromkim śmiechem.
- No właśnie! Nie mów, iż to twoje zadanie - rzekł Weasley - idziemy z Tobą.
- No dobra - prychnęła dziewczyna - kiedy możemy wyruszać?
- A ja? Znowu mnie zostawicie? Tak... zawsze jestem nie potrzebna i przynoszę kłopoty. - Rozpłakała się Ginny,oczywiście chciała wzbudzić w nich wyrzuty sumienie. A oni nawet nie zauważyli kiedy przyszła.
- Ginny, co ty wygadujesz? - ryknął Harry. - To dla Twojego dobra. Tutaj będziesz bezpieczna i nikt Cię nie...- nie dokończył, bo ta już wyszła z pokoju.
- Harry... my sobie poradzimy we dwójkę. Jeśli chcesz to z nią zostań - powiedziała cicho Hermiona.
- Nie! Wyruszę z Wami, pomogę, wy zawsze byliście ze mną - oznajmiła - to znaczy wydaję mi się że, powinniśmy opuścić norę po... . - tu się zatrzymał.
- Po pogrzebie Freda - wyjąkał rudowłosy.
- Tak - szepnęła Hermiona - pójdę do Ginny.
- Nie, ja pójdę - odrzekł wybraniec.
Harry poczuł nie miłe ukłucie wyrzutów sumienia. Całkowicie zapomniał jak jego ukochana przeżywała poprzednie rozstanie.
- Przepraszam Harry, boję się. - Dziewczyna wskoczyła mu nieoczekiwanie w ramiona.
- Spokojnie, wszystko będzie okej. Wrócimy zanim się obejrzysz. A teraz bądź tak łaskawa i zejdź ze mnie. - Nie potrzebnie to mówił, bo dostał kuksańca w żebro.
- Mimo, że mnie bijesz i tak Cię kocham. - Pocałował ją w policzek.
- Wyjeżdżacie po pogrzebie, prawda? - Zasmuciła się, gdy chłopak skinął głową.
- Chodź. Wydaję mi się... chyba słyszę Kingsleya.- Dobrze mu się zdawało, ponieważ kilka minut wcześniej przyszedł. Teraz po prostu jęknął widząc połamany zegar i wiadomość.
- Witaj Kingsley. Wiesz kto mógł to zrobić?
- Cześć Harry! Nie mam pojęcia, ale na pewno ich znajdziemy jeśli nie ma ich jeszcze w Azkabanie. Mam do Ciebie pytanko - tu ściszył głos i odszedł kawałek na bok - zamierzacie odszukać rodziców Hermiony? Ja nie mam nic przeciwko. Uważam tylko, że możecie być obserwowani. Lepiej nikomu nie mówcie o Waszej wyprawie.
- Wyruszamy za około tydzień, dzięki że mi to powiedziałeś - podziękował. - Co do zegara... . Można go naprawić? Przecież wiesz jaki on jest dla nich ważny.
- Zrobię co w mojej mocy.
- To wspaniale - rzekł na co minister kiwnął głową.
Reszta dnia minęła na sprzątaniu. Wszyscy jednak byli szczęśliwy, odczuwalna była nieobecność Voldemorta. Do czasu gdy wszyscy zdali sobie sprawę, że za trzy dni pogrzeb
~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~
Błagam nie bijcie mnie. Wiem, że wyszło koszmarnie, ale musiała jakoś to opisać, a nie miałam weny. Następna notka bedzie lepsza, w każdym razie postaram się.
I od razu dziękuje ze tyle wejść, a minął dopiero miesiąc <333
Czytam wszystkie komentarze. Thx ;***
To wielkie pomieszczenie zwane kiedyś kuchnią już nie istnieje. Drewniany stół i krzesła zostały spalone, tak samo jak książki kucharskie pani Weasley znajdujące się na kamiennym kominku.
- Tylko nie to! - Rozpłakała się kobieta.
- Spokojnie proszę pani, wszystko będzie dobrze. - Pocieszał ją Harry, który jako pierwszy ocknął się z przerażenia. Ta tylko głośniej jęknęła.
- Tato, Harry... możecie tu podejść? - zawołał ich nagle Ron - zobaczcie - podał im wiadomość przyklejoną do chyba najcenniejszej dla pani domu rzeczy, jaką można sobie wyobrazić. Przedmiot z dziewięcioma wskazówkami, a na nich imiona poszczególnych członków rodziny, wskazujący gdzie lub w jakiej sytuacji znajduje się obecnie każda z osób - Magiczny Zegar. W każdym razie był przełamany na pół. A oto treść listu :
Niezła chałupa, nie ma co. Przed zrobieniem Wam tej uroczej
niespodzianki wzięliśmy sobie kilka fajniejszych drobiazgów. Cieszcie się puki
możecie Czarny Pan Powróci! Wtedy zaś Was już nie będzie. Dorwiemy Was!
Skończycie jak ten rudzielec, jak on miał? Czy nie nazywał się przypadkiem Fred?
Zdrajcy krwi i ty Harry Potterze STRZEŻCIE SIĘ.
Kierujemy się teraz wyłącznie do Ciebie, ty brudna szlamo! Ciekawi nas,
co tam u twoich rodziców. Hmm... chcielibyśmy zamienić z nimi parę słów,
a potem się z nimi zabawić.
Nastała cisza. Nikt nie potrafił wydusić z siebie ani słowa. Kobiety płakały.
Pierwszy odezwał się Harry - trzeba zawiadomić ministerstwo. Możliwe, że Ci śmierciożercy są jeszcze na wolności.
- Tak... tak, już idę - oznajmił najstarszy członek rodziny.
- Dobra. - Zgodził się Ron. - Wie ktoś gdzie jest w ogóle Hermiona ?
Mężczyźni kiwnęli głowami w znaku, iż nie mają pojęcia.
- O cholender! Trzeba ją znaleźć zanim zrobi coś głupiego - podsumował przyjaciel wybrańca.
- Racja. Ginny! Jej też nie ma - krzyknął Harry.
- Pewnie są w pokoju - odezwała się, już opanowana ( po tabletkach uspokajających ) pani Weasley - widziałam jak wchodziły na górę.
- Dziękujemy - odpowiedzieli po czym ruszyli w stronę schodów.
-Harry, myślisz że ona chce wyjechać i ich odnaleźć? - spytał rudzielec.
- Sądzę, że tak. Mam nadzieje, że poczeka jeszcze kilka dni.
- Hermiono? Ginny? Jesteście t... - nie skończyli, bo w drzwiach pojawiła się ukochane Tego, który Przeżył.
- Grrrr... ona nie chce mnie słuchać. Może wy coś poradzicie. Ja już nie mam siły. - Nie oczekując odpowiedzi trzasnęła drzwiami i poszła do na dół pomóc mamie, a Ron wspomniał coś o bulwersie.
- Ja muszę ich odnaleźć - krzyknęła brązowowłosa - inaczej oni ich znajdą i zabiją.
- Kochanie, znajdziemy ich. Nie martw się - pocieszyła ją jej druga połówka. Zdziwiła się, że on umie być taki czuły i zna takie słowa. Gdy pojęła co powiedział chciała coś odpowiedzieć coś w stylu, że ona sama sobie świetnie poradzi, gdy wtrącił się Harry - chyba nie sądzisz, że puścimy Cię samą? Nie pozbędziesz się Nas tak łatwo, o nie ma tak ! - ryknęli gromkim śmiechem.
- No właśnie! Nie mów, iż to twoje zadanie - rzekł Weasley - idziemy z Tobą.
- No dobra - prychnęła dziewczyna - kiedy możemy wyruszać?
- A ja? Znowu mnie zostawicie? Tak... zawsze jestem nie potrzebna i przynoszę kłopoty. - Rozpłakała się Ginny,oczywiście chciała wzbudzić w nich wyrzuty sumienie. A oni nawet nie zauważyli kiedy przyszła.
- Ginny, co ty wygadujesz? - ryknął Harry. - To dla Twojego dobra. Tutaj będziesz bezpieczna i nikt Cię nie...- nie dokończył, bo ta już wyszła z pokoju.
- Harry... my sobie poradzimy we dwójkę. Jeśli chcesz to z nią zostań - powiedziała cicho Hermiona.
- Nie! Wyruszę z Wami, pomogę, wy zawsze byliście ze mną - oznajmiła - to znaczy wydaję mi się że, powinniśmy opuścić norę po... . - tu się zatrzymał.
- Po pogrzebie Freda - wyjąkał rudowłosy.
- Tak - szepnęła Hermiona - pójdę do Ginny.
- Nie, ja pójdę - odrzekł wybraniec.
Harry poczuł nie miłe ukłucie wyrzutów sumienia. Całkowicie zapomniał jak jego ukochana przeżywała poprzednie rozstanie.
- Przepraszam Harry, boję się. - Dziewczyna wskoczyła mu nieoczekiwanie w ramiona.
- Spokojnie, wszystko będzie okej. Wrócimy zanim się obejrzysz. A teraz bądź tak łaskawa i zejdź ze mnie. - Nie potrzebnie to mówił, bo dostał kuksańca w żebro.
- Mimo, że mnie bijesz i tak Cię kocham. - Pocałował ją w policzek.
- Wyjeżdżacie po pogrzebie, prawda? - Zasmuciła się, gdy chłopak skinął głową.
- Chodź. Wydaję mi się... chyba słyszę Kingsleya.- Dobrze mu się zdawało, ponieważ kilka minut wcześniej przyszedł. Teraz po prostu jęknął widząc połamany zegar i wiadomość.
- Witaj Kingsley. Wiesz kto mógł to zrobić?
- Cześć Harry! Nie mam pojęcia, ale na pewno ich znajdziemy jeśli nie ma ich jeszcze w Azkabanie. Mam do Ciebie pytanko - tu ściszył głos i odszedł kawałek na bok - zamierzacie odszukać rodziców Hermiony? Ja nie mam nic przeciwko. Uważam tylko, że możecie być obserwowani. Lepiej nikomu nie mówcie o Waszej wyprawie.
- Wyruszamy za około tydzień, dzięki że mi to powiedziałeś - podziękował. - Co do zegara... . Można go naprawić? Przecież wiesz jaki on jest dla nich ważny.
- Zrobię co w mojej mocy.
- To wspaniale - rzekł na co minister kiwnął głową.
Reszta dnia minęła na sprzątaniu. Wszyscy jednak byli szczęśliwy, odczuwalna była nieobecność Voldemorta. Do czasu gdy wszyscy zdali sobie sprawę, że za trzy dni pogrzeb
~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~
Błagam nie bijcie mnie. Wiem, że wyszło koszmarnie, ale musiała jakoś to opisać, a nie miałam weny. Następna notka bedzie lepsza, w każdym razie postaram się.
I od razu dziękuje ze tyle wejść, a minął dopiero miesiąc <333
Czytam wszystkie komentarze. Thx ;***
niedziela, 17 marca 2013
Rozdział 2
- Nie płacz Ginny, przecież to nie Twoja wina, że... Fred umarł - pocieszył ją Ron, najmłodszy syn Molly i Artura Weasley'ów.
- Kochanie, mi też jest smutno z tego powodu. Wiele osób straciło tu życie, broniąc murów Hogwartu. Trzeba wstać i się otrząsnąć - stwierdziła jej najlepsza przyjaciółka.
Nastała chwila krępującej ciszy. Pierwszy odezwał się Harry.
- To wszystko to moja wina, przeze mnie wszyscy zginęli, w obronie mnie ! Moja Mama, Tata, Syriusz, Moody, Zgredek, Lupin, Tonks, Fred i inni. Nigdy sobie tego nie wybaczę... - przerwał, ponieważ poczuł okropny ból głowy. Hermiona uderzyła go z całej siły w głowę książką. Pozostali oglądali tę scenę z wielkim zdziwieniem.
- Nawet nieważ się tak myśleć, to nie twoja wina. Myślisz, że oni zginęli przez Ciebie? Mylisz się!
Może i jesteś wybrańcem, ale tu chodzi o coś innego. Zawsze chodziło o coś innego...
- Ja, przepraszam - mruknął wybiegłszy z pomieszczenia.
- On musi sobie to wszystko przemyśleć - powiedziała Ginny, która już dawno przestała płakać.
Rozglądnęła się, a jej wzrok zatrzymał się na jednym z bliźniaków siedzącym w kącie obok tablicy z osobami , które tu poległy. Płakał. Chyba pierwszy raz w życiu George Weasley tak długo się nie uśmiechał.
- George - zawołała, a on podbiegł do niej i rozpłakał się głośniej.
- Będzie dobrze, zobaczysz...- nie dokończyła bo ten jej przerwał.
- Słucham? Będzie dobrze? Ułoży się? Niby co, Fred NIE ŻYJE!
Nic nie przywróci my życia , więc jak ja mam być szczęśliwy , jeśli mojego brata nie ma - wypowiedziawszy ostatnie zdanie, odszedł
* * * * * * * * * * * * *
- Dlaczego na świecie jest tyle zła? - zaszlochała brązowo włosa.
- Nie wiem Hermiono. W każdym razie dzięki tej bitwie, nie ma Voldemorta, a śmierciożercy są w Azkabanie - nagle przysunęli się do siebie i zatonęli w zmysłowym pocałunku.
- Kocham Cię Ron - przerwała - żal mi tylko Georga, powinien być teraz w towarzystwie rodziny.
- Pamiętaj, że to był również mój brat - zdenerwował się - ale wiem. Problem leży w tym, że on nie chce z nami gadać, zawsze odwraca się do nas plecami.
- A tak w ogóle to kiedy mamy pociąg? - spytał.
- O 13:00, lepiej już chodźmy , bo jeszcze się spóźnimy - oznajmiła na co jej chłopak przytaknął.
* * * * * * * * * * * *
Pewien czarno włosy chłopak szedł spokojnie przez błonia w stronę pociągu. Dokładnie przyglądał się wyrządzone przez starcie dobra ze złem szkody.
- Miejsce, które tak kochał, jego pierwszy prawdziwy dom leży w gruzach. Jego najbliżsi oddali za niego życie. Dlaczego on zawsze wychodził ze wszystkiego cało? Co będzie teraz z Teddym? - z rozmyślań wyrwał go szmer z niedawno minionego lasu .
- Harry, chodź szybko! Pociąg zaraz odjeżdża - krzyknęła jego dziewczyna.
Tak, jak to pięknie brzmi: moja dziewczyna!
- Co? Aaa...zamyśliłem się. Chodźmy - zdecydował.
Przeszli przez zatłoczony wagon, poszukując przedziału , w którym znajdują się ich przyjaciele.
W końcu, na końcu pociągu znaleźli prawie pełen przedział. Był tam Ron, Hermiona, Luna i Neville, ale brakowało Georga.
- Och Harry, martwiliśmy się o Ciebie - usłyszał koło siebie głos przyjaciółki.
- Nie potrzebnie - uśmiechnął się szeroko.
- Ykhym... - zachrząkał Ron, by zwrócić na siebie uwagę i ujął dłoń Hermiony swoimi dłońmi.
- Chcielibyśmy Wam powiedzieć, iż jesteśmy parą - pocałował ukochaną w policzek.
Przyjaciele wytrzeszczyli oczy, tylko Harry siedział spokojnie, bo już to wiedział.
- Niedowiary... mój braciszek ma dziewczynę i do tego prawdziwą - kompani ryknęli głośnym śmiechem. Jedynie ,, ta ruda czupryna '' chwilę się bąkała, ale prawie od razu poprawił mu się humor.
- A ty? I Ginny! - spytał zaciekawiony chłopak z zaciśniętymi pięściami.
W tym czasie Ginny spojrzała w te piękne, zielone oczy z wielką nadzieją.
- Kocham Ginny! Oddałbym za nią życie. To co do niej czułem przed zerwaniem, jak i po nigdy się nie zmieniło i nie zmieni. Kilka lat temu, kiedy zrozumiałem, że jest dla mnie najważniejsza mój świat przewrócił się do góry nogami, to co wydawało się nierealne i nie miało sensu stało się możliwe. Kiedy jest obok mnie niczego więcej nie pragnę. Spoglądając w moje oczy możecie ujrzeć ją, ponieważ wypełnia mnie całego. Nie wyobrażam sobie życia jeśli nie ma w nim Ginny. Kocham Ginny Weasley - krzyczał tak głośno, że czarodzieje z sąsiednich wagonów sięgali odruchowo po różdżki. Przerwała mu ukochana.
- Ja też Ciebie kocham, Harry - odpowiedziała cała we łzach .
Złapał ją za ręce, przyciągnął do siebie i namiętnie pocałował. Nie zwracał w tym momencie uwagi na innych, liczyła się Ginny i tylko ona!
Gdy się od siebie oderwali Harry spytał:
- Chcę być z Tobą oficjalnie, a więc Ginewro, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną?
- Oczywiście, że tak idioto! Czy ten pocałunek tego nie potwierdził? - zirytowała się.
Chłopak zarumienił się i spojrzał prosząco na Rona.
- No dobra... tylko bez żadnych sztuczek - powiedział poddenerwowany.
- Ale wy razem ładnie wyglądacie - odezwała się Luna , by uniknąć kłótni rodzinnej.
- Dzięki - mruknęły lekko zawstydzone gołąbeczki.
* * * * * * * * * * *
Przyjaciel wygłaszał długą przemowę na jego pytanie: ,, A ty?I Ginny! ''
Potem jego siostra coś mruknęła i...POCAŁOWALI SIĘ ! Jak on śmie ją całować, po tym jak ją rzucił!
Już chciał się rzucić na najlepszego przyjaciela i pewnie by to zrobił gdyby nie Hermiona.
- Oni się kochają! A Harry nigdy by jej nie skrzywdził. Zrozum to w końcu! Wolisz żeby Ginny była szczęśliwa z twoim najlepszym przyjacielem, czy żeby spotykała się z jakimś idiotą? - zapytała rozdrażniona Hermiona.
- Nie - usłyszała , chyba jako odpowiedź.
- Ona ma rację, daj im żyć - wtrącił się Neville.
- Okej, okej. Tylko niech przy mnie troszeczkę przystopują - oznajmił.
Reszta drogi minęła im spokojnie, grali w eksplodującego durnia.
Wysiedli z Expresu Hogwart i czekali na rodzinę. Po przybyciu Moly, która z tego co się dowiedzieli słyszała wyznanie Harry'ego - wyściskała wszystkich.
- Kochaneczku, jakbym miała nie słyszeć? Cały pociąg słyszał - zaśmiała się.
Harry zawstydził się. Po chwili jednak jego policzki nabrały normalny kolor.
Przeszli przez ścian prowadzącą do peronu 9 i 3/4 i teleportowali się do Nory.
To tutaj Harry spotkał prawdziwą rodzinę i nauczył się kochać. Nora jak i Hogwart była jego domem.
Po otworzeniu drzwi wszyscy stanęli jak wryci. A przerażona kobieta prawie zemdlała, ponieważ....
* * * * * * * * * * *
Mi się średnio podoba ten rozdział., ale to od Was zależy ocena :)
Pozdrawiam wszystkich :)
- Kochanie, mi też jest smutno z tego powodu. Wiele osób straciło tu życie, broniąc murów Hogwartu. Trzeba wstać i się otrząsnąć - stwierdziła jej najlepsza przyjaciółka.
Nastała chwila krępującej ciszy. Pierwszy odezwał się Harry.
- To wszystko to moja wina, przeze mnie wszyscy zginęli, w obronie mnie ! Moja Mama, Tata, Syriusz, Moody, Zgredek, Lupin, Tonks, Fred i inni. Nigdy sobie tego nie wybaczę... - przerwał, ponieważ poczuł okropny ból głowy. Hermiona uderzyła go z całej siły w głowę książką. Pozostali oglądali tę scenę z wielkim zdziwieniem.
- Nawet nieważ się tak myśleć, to nie twoja wina. Myślisz, że oni zginęli przez Ciebie? Mylisz się!
Może i jesteś wybrańcem, ale tu chodzi o coś innego. Zawsze chodziło o coś innego...
- Ja, przepraszam - mruknął wybiegłszy z pomieszczenia.
- On musi sobie to wszystko przemyśleć - powiedziała Ginny, która już dawno przestała płakać.
Rozglądnęła się, a jej wzrok zatrzymał się na jednym z bliźniaków siedzącym w kącie obok tablicy z osobami , które tu poległy. Płakał. Chyba pierwszy raz w życiu George Weasley tak długo się nie uśmiechał.
- George - zawołała, a on podbiegł do niej i rozpłakał się głośniej.
- Będzie dobrze, zobaczysz...- nie dokończyła bo ten jej przerwał.
- Słucham? Będzie dobrze? Ułoży się? Niby co, Fred NIE ŻYJE!
Nic nie przywróci my życia , więc jak ja mam być szczęśliwy , jeśli mojego brata nie ma - wypowiedziawszy ostatnie zdanie, odszedł
* * * * * * * * * * * * *
- Dlaczego na świecie jest tyle zła? - zaszlochała brązowo włosa.
- Nie wiem Hermiono. W każdym razie dzięki tej bitwie, nie ma Voldemorta, a śmierciożercy są w Azkabanie - nagle przysunęli się do siebie i zatonęli w zmysłowym pocałunku.
- Kocham Cię Ron - przerwała - żal mi tylko Georga, powinien być teraz w towarzystwie rodziny.
- Pamiętaj, że to był również mój brat - zdenerwował się - ale wiem. Problem leży w tym, że on nie chce z nami gadać, zawsze odwraca się do nas plecami.
- A tak w ogóle to kiedy mamy pociąg? - spytał.
- O 13:00, lepiej już chodźmy , bo jeszcze się spóźnimy - oznajmiła na co jej chłopak przytaknął.
* * * * * * * * * * * *
Pewien czarno włosy chłopak szedł spokojnie przez błonia w stronę pociągu. Dokładnie przyglądał się wyrządzone przez starcie dobra ze złem szkody.
- Miejsce, które tak kochał, jego pierwszy prawdziwy dom leży w gruzach. Jego najbliżsi oddali za niego życie. Dlaczego on zawsze wychodził ze wszystkiego cało? Co będzie teraz z Teddym? - z rozmyślań wyrwał go szmer z niedawno minionego lasu .
- Harry, chodź szybko! Pociąg zaraz odjeżdża - krzyknęła jego dziewczyna.
Tak, jak to pięknie brzmi: moja dziewczyna!
- Co? Aaa...zamyśliłem się. Chodźmy - zdecydował.
Przeszli przez zatłoczony wagon, poszukując przedziału , w którym znajdują się ich przyjaciele.
W końcu, na końcu pociągu znaleźli prawie pełen przedział. Był tam Ron, Hermiona, Luna i Neville, ale brakowało Georga.
- Och Harry, martwiliśmy się o Ciebie - usłyszał koło siebie głos przyjaciółki.
- Nie potrzebnie - uśmiechnął się szeroko.
- Ykhym... - zachrząkał Ron, by zwrócić na siebie uwagę i ujął dłoń Hermiony swoimi dłońmi.
- Chcielibyśmy Wam powiedzieć, iż jesteśmy parą - pocałował ukochaną w policzek.
Przyjaciele wytrzeszczyli oczy, tylko Harry siedział spokojnie, bo już to wiedział.
- Niedowiary... mój braciszek ma dziewczynę i do tego prawdziwą - kompani ryknęli głośnym śmiechem. Jedynie ,, ta ruda czupryna '' chwilę się bąkała, ale prawie od razu poprawił mu się humor.
- A ty? I Ginny! - spytał zaciekawiony chłopak z zaciśniętymi pięściami.
W tym czasie Ginny spojrzała w te piękne, zielone oczy z wielką nadzieją.
- Kocham Ginny! Oddałbym za nią życie. To co do niej czułem przed zerwaniem, jak i po nigdy się nie zmieniło i nie zmieni. Kilka lat temu, kiedy zrozumiałem, że jest dla mnie najważniejsza mój świat przewrócił się do góry nogami, to co wydawało się nierealne i nie miało sensu stało się możliwe. Kiedy jest obok mnie niczego więcej nie pragnę. Spoglądając w moje oczy możecie ujrzeć ją, ponieważ wypełnia mnie całego. Nie wyobrażam sobie życia jeśli nie ma w nim Ginny. Kocham Ginny Weasley - krzyczał tak głośno, że czarodzieje z sąsiednich wagonów sięgali odruchowo po różdżki. Przerwała mu ukochana.
- Ja też Ciebie kocham, Harry - odpowiedziała cała we łzach .
Złapał ją za ręce, przyciągnął do siebie i namiętnie pocałował. Nie zwracał w tym momencie uwagi na innych, liczyła się Ginny i tylko ona!
Gdy się od siebie oderwali Harry spytał:
- Chcę być z Tobą oficjalnie, a więc Ginewro, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną?
- Oczywiście, że tak idioto! Czy ten pocałunek tego nie potwierdził? - zirytowała się.
Chłopak zarumienił się i spojrzał prosząco na Rona.
- No dobra... tylko bez żadnych sztuczek - powiedział poddenerwowany.
- Ale wy razem ładnie wyglądacie - odezwała się Luna , by uniknąć kłótni rodzinnej.
- Dzięki - mruknęły lekko zawstydzone gołąbeczki.
* * * * * * * * * * *
Przyjaciel wygłaszał długą przemowę na jego pytanie: ,, A ty?I Ginny! ''
Potem jego siostra coś mruknęła i...POCAŁOWALI SIĘ ! Jak on śmie ją całować, po tym jak ją rzucił!
Już chciał się rzucić na najlepszego przyjaciela i pewnie by to zrobił gdyby nie Hermiona.
- Oni się kochają! A Harry nigdy by jej nie skrzywdził. Zrozum to w końcu! Wolisz żeby Ginny była szczęśliwa z twoim najlepszym przyjacielem, czy żeby spotykała się z jakimś idiotą? - zapytała rozdrażniona Hermiona.
- Nie - usłyszała , chyba jako odpowiedź.
- Ona ma rację, daj im żyć - wtrącił się Neville.
- Okej, okej. Tylko niech przy mnie troszeczkę przystopują - oznajmił.
Reszta drogi minęła im spokojnie, grali w eksplodującego durnia.
Wysiedli z Expresu Hogwart i czekali na rodzinę. Po przybyciu Moly, która z tego co się dowiedzieli słyszała wyznanie Harry'ego - wyściskała wszystkich.
- Kochaneczku, jakbym miała nie słyszeć? Cały pociąg słyszał - zaśmiała się.
Harry zawstydził się. Po chwili jednak jego policzki nabrały normalny kolor.
Przeszli przez ścian prowadzącą do peronu 9 i 3/4 i teleportowali się do Nory.
To tutaj Harry spotkał prawdziwą rodzinę i nauczył się kochać. Nora jak i Hogwart była jego domem.
Po otworzeniu drzwi wszyscy stanęli jak wryci. A przerażona kobieta prawie zemdlała, ponieważ....
* * * * * * * * * * *
Mi się średnio podoba ten rozdział., ale to od Was zależy ocena :)
Pozdrawiam wszystkich :)
piątek, 15 marca 2013
The Versatile Blogger
The Versatile Blogger
Dziękuję bardzo , zapraszam do przeczytania jej bloga <klik>.
Nominowany użytkownik powinien:
○ podziękować nominującemu,
○ pokazać nagrodę,
○ ujawnić siedem faktów o sobie,
○ nominować dziesięć innych blogów,
○ poinformować o tym właścicieli tych blogów.
Siedem faktów o mnie :
1. Mam 14 lat i 172 cm wzrostu .2. Uwielbiam czytać książki i blogi .
3. Bardzo dużo jem , a mimo to waże 53 kg .
4. Mam 11 letnią siostrę oraz przybraną 9 letnią ''siostrę'' i 3 miesięcznego ''brata'' z nowego związku mojego ojca .
5. W listopadzie pewien idiota zastrzelił mi mojego najkochanszego na świecie pieska . Wciąż nie mogę się ogarnąć
6. Bardzo lubię spać .
7. Nie przepadam za parringami takimi jak Drarry , Dramione , Snamione itp... Po za tym ogólnie jestem jakaś dziwna :)
10 Nominowanych Blogów :
http://hermiona-ron-love-kiss.blog.onet.pl/http://harry-potter-kontynuacja.blog.pl/
http://miloscktoraniemakonca.blogspot.com/2013/03/the-versatile-blogger.html?showComment=1363379246367#c5784818311823335975
http://make-love-not-horcruxes.blogspot.com/
http://harry-ginny-milosc.blogspot.com/
http://wojenny-pyl.blogspot.com/
http://hermionadalszahistoria.blogspot.com/
http://harry-and-ginny.blogspot.com/
http://hinny-forever.blogspot.com/
http://ginny-harry-forever.blogspot.com/
Możliwe że niektóre blogi są już nominowane , no ale tylko te czytam :)
środa, 13 marca 2013
Rozdział 1
Już po wszystkim .
Nastał nowy dzień. Lekkie promienie słońca przebijały się przez zniszczone zasłony łóżka z czterema kolumnami w pewnym dormitorium dziewcząt. Rude kosmyki włosów opadające na twarz Ginny połyskiwały w świetle wschodzącego słońca. Nie zwróciła jednak na to uwagi. Usiadła na łóżku i spojrzała na zegarek. Już prawie dzięsiąta , a ja jeszcze śpię - pomyślała. Po chwili dotarło do niej co zdarzyło się wczoraj. Uśmiechnęła się do siebie. Będą już bezpieczni , Voldemorta nie ma , a Harry we własnej osobie go pokonał. I co najważniejsze : Harry żyje ...Długo jeszcze biła się z myślami jak będzie wyglądała ich przyszłość. W końcu wstała i podeszła do szafy , wyciągnęła ubrania , a następnie udała się do łazienki. Po spojrzeniu w lustro głośno jęknęła. Miała liczne zadrapania , rany i siniak. Zdecydowała więc się wykąpać.
Jakieś dwadzieścia minut później szła już do Wielkiej Sali , a raczej tego co z niej pozostało , by spotkać się z bliskimi. Musiała iść naokoło bo droga zawalona była gruzami. Przechodząc obok sali zaklęć zauważyła Lunę i Nevilla zarumienionych i uśmiechniętych zarazem.
- Nie będę im przeszkadzać - powiedziała w duszy i ruszyła dalej.
Nareszcie. Harry podbiegł do niej i przytulił ją do siebie , a ona wtuliła się w jego tors.
- Harry... - nie wiedziała co powiedzieć.
- Cii.... - zamknął jej usta namiętnym pocałunkiem.
- Kocham Cię , Ginny - szepnął jej do ucha , po czym podniósł i obrócił w powietrzu .- I chcę być z Tobą już zawsze.
- Ja Ciebie też - odpowiedziała - tęskniłam.
Spojrzał w jej głębokie , brązowe oczy i westchnął.
- Wiem. Ja też ... bardzo. - zapieczętował te słowa słodkim pocałunkiem.
Gdy oderwali się od siebie spojrzała na rodzinę , która im się przyglądała. Wszyscy mieli podpuchnięte oczy. Wtedy właśnie uświadomiła sobie , że jej brat Fred zginął zabity przez śmierciożerce Rookwooda , poprzez eksplozje i zawalenie się ściany.
Podeszła do matki i spytała :
- Czy on naprawdę... - nie musiała kończyć jej kochana mama wiedziała o co chodzi , wszyscy wiedzieli . Molly tylko kiwnęła głową.
Przytuliła ją po czym obie się rozpłakały...
~~~~~~~~~~
Co sądzicie ? Piszcie w komentarzach jak mi poszło i czy mam pisać dalej . No i to co mówiłam w pierwszej notce , walcie prosto z mostu :)Wiem , wiem troche krótkie ale jeśli się wam spodoba to następne bedą dłuższe . Obiecuję .
Witajcie .
Cześć . Jestem Paulina , będę pisać na tym blogu o Harrym i Ginny po Voldemorcie .
Najczęściej będę pisać od strony Ginny i Harry'ego , ale może sie zdarzyć też od Hermiony i Rona .
Mam nadzieję że Wam się spodoba , pierwszy raz piszę bloga , ale proszę Was żebyście go ocenili i w komentarzach pisali ocenę . Walcie prosto z mostu co jest nie tak lub czego brakuje . :)
Będę sie starać dodawać notki raz w tygodniu , jak się rozkręce to częściej :D
Życzcie mi powodzenia !
Najczęściej będę pisać od strony Ginny i Harry'ego , ale może sie zdarzyć też od Hermiony i Rona .
Mam nadzieję że Wam się spodoba , pierwszy raz piszę bloga , ale proszę Was żebyście go ocenili i w komentarzach pisali ocenę . Walcie prosto z mostu co jest nie tak lub czego brakuje . :)
Będę sie starać dodawać notki raz w tygodniu , jak się rozkręce to częściej :D
Życzcie mi powodzenia !
Subskrybuj:
Posty (Atom)
http://make-love-not-horcruxes.blogspot.com/
http://make-love-not-horcruxes.blogspot.com/